W czasach, gdy nosiłam ubrania na
metr dziesięć, wierzyłam w miłość wielką i obrzydliwie słodką, a o
szczęściarzach, których dopadła można by powiedzieć i żyli długo i szczęśliwie. Wierzyłam, że każdy dzień zaczyna się i
kończy wspólnie, jedząc czekoladowy tort z kolorową posypką, i
popijając go dosładzanym sokiem z malin. A po tym wszystkim różowymi bańkami
się odbija i szczęściem, a nie z powodu przejedzenia. Sądziłam, że czas spędza
się razem w wesołym miasteczku, albo biegając boso po łące z wiankiem na
głowie, bo kontakty cielesne ograniczają się jedynie do trzymania się za ręce i
skradania, smakujących cukierkami, pocałunków.
Jednak
odkąd przerzuciłam się na damską rozmiarówkę, doszłam do wniosku, że w swoich poglądach byłam naiwna, tak samo, jak w przypadku, gdy sądziłam, iż zmieszczę się
w małą eSkę. Okazało się, że nie ma żadnego wianka, jedynie metaforycznie, za
to cellulit, rozstępy i błona dziewicza są naprawdę. Zbyt długa jazda na
karuzeli przyprawia o mdłości, a poza głośnym śmiechem, słychać jeszcze kłótnie
i płacz.
Ale na co dzień, niekoniecznie wszystko powinno spływać
lukrem. Polubiłam gorzką herbatę i niezwykle dużo pieprzu w potrawach.
Idealnie czerwona, wypolerowana i błyszcząca miłość jest
plastikowa i nudna. Potrzeba w niej też trochę zgrzytów, zakalca zamiast tortu
i ostrych przypraw piekących w gardło i w oczy. Prawdziwości i intensywności
nowych smaków.
Marzy mi się właśnie taka, wyważona w idealnych proporcjach.
Jak czekolada z chili.
Obserwując
jednak w ostatnim czasie moich znajomych, opuszcza mnie nadzieja, że coś
takiego da się w ogóle osiągnąć. Do czynienia mam ze skrajnościami. Płacz i
zgrzytanie zębów wyłącznie, bo On jest zimny jak ciekły azot, jest chamem, albo
jeszcze gorzej – jest nieosiągalny. Słucham więc wciąż o niewyobrażalnym
cierpieniu i tęsknocie, o depresji, dołkach i lejach jak po bombie. Idąc w
drugą stronę, słyszę o miłości wielkiej aż po grób, po czym okazuje się, że nie
jest wręcz cudownie i fantastycznie, a po prostu „może być. A w zasadzie to nic
ciekawego”.
Zakochani to niewątpliwie
psychotycy i permanentni masochiści.
A.