Cukier warszawski od ponad dwóch tygodni nie ma u mnie racji bytu. Tęsknię
już za tym niemiłosiernie i choć nie lubię zwracać na siebie uwagi, mogłabym
nawet rzygać przysłowiową tęczą w centrum Warszawy, w godzinach szczytu. Byle
tylko wyrazić swoją radość, że znowu tam jestem, bo w żadnym innym miejscu nie
czuję się tak bardzo jak u siebie.
Niestety jestem słoikiem i przyszedł ten smutny dla mnie, a
dla rodowitych warszawiaków cudowny czas, kiedy to podludzie z reszty kraju
opuszczają stolicę, by przygotować nową porcję weków na kolejny sezon.
Tym razem jednak nie mam na to czasu, gdyż zjawił się w mojej rodzinie
gość. Nieproszony. I choć postanowił zamieszkać w czyjejś głowie, jest obecny
też w głowach całej reszty. Skutecznie skupia na sobie całą uwagę przez dwadzieścia
cztery godziny na dobę. Zabrał poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Nie daje
odpocząć i zapomnieć o sobie. I żadne rzucanie inwektywami pod jego adresem ani
wznoszenie oczu ku niebu nie pomaga. Bo ma tupet i jest złośliwy.
Pojawiło się więc w moim życiu
coś na kształt tektury pozawarszawskiej.
Bez smaku. Czasami wyczuć można jedynie gorycz.
Bez koloru. Pastele i neony nie zastąpią zawsze modnej czerni.weheartit.com |
I choć wiem, że takie jest życie,
boję się utraty równowagi.
A.