www.facebook.com |
Katarzyna Groniec w kręgach młodzieżowo-dojrzewajaco-młodych dorosłych mało znana, uważana za smętnie śpiewającą. Fakt po jej płyty sięgam z reguły w aurze jesiennej depresji, zaraz po powrocie do domu z nowym słoikiem nutelli.
A tu koncert w październiku, depresji brak i nadal się podobało. Nie tylko mi ale całej sali. Były gwizdy, okrzyki i to głównie męskie. Niesamowitą energię widać na scenie, zarówno Groniec ale też od muzyków, świetnie się bawili tam. Sama wokalistka to dla mnie przykład artystki, tak z definicji, a nie tylko piosenkarka. Całym ciałem śpiewa i przeżywa na bieżąco emocje, tym odróżnia się od tłumu manekinów odśpiewujących piosenki z płyt. Jej aktorskie wstawki z elementami komizmu skutecznie zmniejszały ciśnienie wzruszenia po trudnych chwilach i rozwiązał się problem foliowego szumu przy wyciąganiu chusteczek. I żywy śmiech publiki przy kawałkach bardziej komediowych, choć o poważnych sprawach. O ostatniej płycie mówi "zapis przemyśleń, jakie nawiedzają kobietę po 35. roku życia", nie wiem czy to prawda bo jeszcze po 35 nie jestem, ale coś mi mówi że dużo w tym racji. Fajna, dojrzała i nie zdziadziała, a przecież już po 40-stce!
Połowę jej mądrości chciała bym mieć.
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz