Od nadmiaru cukru czasami może zemdlić. Nie przeszkadza mi to jednak w pakowaniu go sobie do ust garściami.
Do worka z napisem „Moje nałogi” dorzuciłam niedawno Warszawę. Kapryśna jest i nie zawsze smakuje jak przyjemnie lepka, gorąca czekolada. Czasami wykrzywia twarz w uroczych kawiarnianych ogródkach, oferując w menu jedynie gorzki smak zawodu.
Mimo to uzależnia. Nocą szczególnie, gdy mieni się rozświetlona neonami kolorowymi jak słodkie landrynki. Właśnie tutaj czarno-białe szkice planów nabierają barw, marzenia wydają się być nie tylko marzeniami. Bo przecież chcieć to móc.
Warszawa inspiruje.
Tym razem do emocjonalnego ekshibicjonizmu i grafomańskich zabaw. Ten blog jest tego dowodem :)
A.
A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz