środa, 7 marca 2012

Kac Wawa


Lubię filmy, które zajmują myśli jeszcze długodługo po wyjściu z kina. I tak było tym razem. Nieustająco towarzyszyły mi wyrzuty, że w swoim niewypowiedzianym lenistwie nie ruszyłam tyłka z fotela i kilkadziesiąt cennych minut wyleciało z mojego życiorysu.

Biorąc pod uwagę pojawiające się recenzje "Kac Wawy", nie spodziewałam się, że posmakuję dzieła wspaniałego jak czekoladowy tort, ze szczytującą na czubku wisienką. Nie miałam jednak pojęcia, że będzie to ciacho (sądziłam, że nic gorszego od "Ciacha" powstać nie może, a jednak), a właściwie zakalec z kremem tak paskudnym, że zwraca się treść. Funkcja obronna mojego organizmu zafundowała mi kulturalno-estetyczną sraczkę.

filmweb.pl

Fabułę "Kac Wawy" można przedstawić w bardzo dużym, ale mówiącym wszystko, skrócie: najpierw najebać się, przelecieć dziwki, przelecieć studentki (które są dziwkami), pojeździć limuzyną, najebać się, przelecieć dziwki, zrobić kupę, przelecieć dziwki. A co drugie słowo mówić kurwa. Doprawdy, żenujące.
Teraz właściwie nie musicie oglądać filmu, już wszystko wiecie. Taki mały spoiler.

Nasunęła mi się jednak po seansie krótka refleksja.
Wprawdzie nie mam tendencji do szufladkowania aktorów, ale po tym bolesnym doświadczeniu, wrzuciłabym kilku - szczególnie Pawlickiego, którego talent ogromnie cenię - do komody w stylu vintage i zamknęła na klucz. Niech już lepiej zostanie przedwojennym amantem, dobrym rycerzykiem z równym przedziałkiem we włosach.
Mam nadzieję, że gaże były w-cholerę wysokie, bo żadne inne wyjaśnienie, dlaczego ktokolwiek wziął w t y m udział do mnie nie trafia.

Wy też mieliście po tym wszystkim ochotę znieczulić się i zapomnieć?

PS. Nienawidzę 3D. Pieprzone okulary zostawiają czerwony ślad na nosie.

A.

1 komentarz:

  1. A propos Antka, z tego, co wiem wyszedł w trakcie projekcji, bo nie mógł zdzierżyć

    OdpowiedzUsuń