czwartek, 29 marca 2012

Przesilenie wiosenne


Od jakiegoś czasu nie opuszcza mnie irracjonalne poczucie szczęścia.
Intensywne godziny spędziłam na analizie tego zjawiska, bo nie lubię niejasnych sytuacji. Nie znalazłam niestety w kieszeni żadnego wygranego losu na miliardy w totka ani chociażby darmowej wejściówki do kina. Moich narządów wewnętrznych nie łaskoczą nadpobudliwie machające kolorowymi skrzydełkami motylki. Nie zgubiłam kilku centymetrów w pasie, w biodrach i udach, chociaż skakałam na skakance po 10 minut przez aż pięć wieczorów!, w związku z czym nie mogę w nocy spokojnie i bez poczucia winy zjeść na raz całej tabliczki czekolady. Z karmelem.

Rozwiązanie, jakże proste, podsunęła mi K.
To podobno Wiosna maczała w tym palce! Ta sama, do której każdy co roku, jak po przebrnięciu kilometrów w ostatnich śnieżnych, zimowych zaspach, pożądliwie sapie „wiosna, ach to ty”. A ona jak na haju rozbawiona, w modnych koturnach peep-toe, biega na ugiętych kolanach. W krótkich szortach eksponuje cellulit na pośladkach i bez mrużenia oczu, wyzywająco zerka prosto w stronę słońca, bo cwaniara z niej i na nosie ma, oczywiście, rajabny. A później, bez żadnego ostrzeżenia ulegnie transformacji i będzie po prostu Latem, w liczbie tysięcy sztuk jednakowych klonów. Z tlenionymi włosami i puszką piwa albo raczej mrożonym napojem z kawiarnianej sieciówki, dumnie noszonymi w wyciągniętych przed siebie rękach.
A w razie gdyby komuś było za chłodno w 40 st. C w cieniu, wystarczy skorzystać z, paradoksalnie niezawodnej, komunikacji miejskiej, żeby doświadczyć ohydnego zaduchu oraz śmierdzącej mieszanki potu i wylanego na ciało litra perfum (bo po co używać mydła), w pojazdach, w których powietrze ma temperaturę wrzenia.
Doprawdy nie wiem skąd ten optymizm.

weheartit.com

I choć cierpliwość nie jest moją najmocniejszą stroną, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na prawdziwe powody do radości. Jakieś fajerwerki specjalnie dla mnie.

Pomarzę więc sobie, siedząc na ławce w parku i śmiejąc się w duchu ze skrzywionych min niedopieszczonych desperatek z zawiścią patrzących na masowo gruchające gołąbeczki, które szukają dziury w całym, podobno tak samo jak ja :)

A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz