Kolejny już tusz okazał się być
bardziej niż do dupy. Ciemnymi smugami, malowniczo spłynął po policzkach i
kapiąc z brody, poplamił mi serce na czarno.
A to tylko
krótka Opowieść miłośna.
Ponadczasowa. Bez patosu, wielkich uniesień i słodkiego, różowego lukru
oblepiającego każdą stronę. Bezpretensjonalna.
I bez happy endu.
wydawnictwoalbatros.com |
Lubię do niej wracać. Paradoksalnie z uśmiechem.
A.
Czasem do takich książek wracam z uśmiechem, bo są dla mnie oczyszczeniem, tzw. balsam dla duszy :)
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę to, że był po czesku, to nie wiem czy jest czego zazdrościć :D nic nie rozumiałam :D
OdpowiedzUsuńChętnie ją przeczytam :) Ostatnio chodzi za mną dobra miłosna historia...
OdpowiedzUsuń