Dwa razy
w roku, w trakcie studenckiego życia, nachodzi mnie niezbyt wesoła refleksja, że
oto jestem w czarnej dupie. Tym razem, oczywiście, nie jest inaczej.
Biorąc pod uwagę, że
sentymentalna ze mnie nudziara i kultywować lubię (choć zazwyczaj wygodne dla
mnie) tradycje, w dalszym ciągu trzymam się starych zwyczajów. Ostatnie kilka
miesięcy (a w zasadzie większość życia) upłynęło mi przede wszystkim na błogim
lenistwie, zakupach spożywczych, odświeżaniu facebooka i na nauce języków
obcych, gdzie moja umiejętność rzeczywiście wzrosła, ale głównie w dziedzinie,
która pomogłaby mi zrozumieć o czym mówią w filmach porno. Gdyby oczywiście
cokolwiek w nich mówili.
Zdobyłam też kilka nowych doświadczeń, między innymi odkryłam wnętrze bombki i na własne oczy, po raz
pierwszy!, widziałam też tę uroczą, świąteczną Warszawę, która choć piękna, to
podobno jest suką, bo zużywa w cholerę prądu. (Gdybym miała trochę pieniędzy to
z chęcią podarowałabym miastu jeden sznur, bo światełka to jedyna rzecz, za
którą kocham Gwiazdkę!)
Zajęta byłam również
marzeniami i planowaniem sobie wspaniałego życia, ale poświęciłam na to tak
dużo czasu, że zabrakło go na ich realizację. Na naukę też zabrakło.
weheartit |
I w taki niewymyślny sposób doczekałam bieżącego roku,
którego swoją drogą nie powitałam z wrzaskiem zadowolenia, bo to jest akurat
ten zwyczaj, z którym mi nie po drodze. Za to On, mój Nowy, tak samo jak każdy
poprzedni, zrobi mi przynajmniej miesięczną powitalną imprezę z fajerwerki już od
połowy stycznia. I choć godzina zero zbliża się nieubłaganie, a słowo sesja
zastępuje znaki interpunkcyjne w wypowiedziach, to moje zaangażowanie, jak na
razie, jest bliskie zeru. Bo czym tu się stresować, poza kolejkami w ksero. Przecież
jak zwykle damy radę. Nawet za pięć dwunasta.
weheartit |
Jak mawiała moja wychowawczyni w szkole średniej: „Przez
5 minut można zrobić bardzo dużo, nawet kłopot na całe życie”.
A.
Wszystkie sesje w życiu już za mną dawno. I nie powiem, żeby było mi z tym źle. Ale trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńp.s. Mam nieodparte wrażenie, że piszesz o słynnym Grayu? Ja właśnie jestem w trakcie, ale gdyby nie to, że dostałam tę książkę, to nigdy bym jej nie przeczytała. Co za gniot. A ja niestety z takich, że jak już coś zacznę czytać/oglądać, to muszę skończyć :|
Owszem, miałam na myśli Greya i jego, powiedzmy, brata bliźniaka - Crossa. Szczerze mówiąc, za 1 część zabrałam się z własnej, nieprzymuszonej woli i mimo słabej fabuły, a raczej jej braku, oraz masy powtórzeń i koszmaru stylistycznego, ciekawa byłam co dalej. I choć już nie odliczałam dni do ukazania się 3 części, to zapewne ją przeczytam, bo podobnie jak Ty, lubię dokończyć, co zaczęłam, głównie w przypadku książek :)
OdpowiedzUsuń