niedziela, 15 kwietnia 2012

Warsaw Fashion Weekend



Kolejny weekend, kolejne atrakcje (szczęśliwym trafem darmowe ;) - podziękowania dla KoTo Biżuteria). Wielkie wydarzenie warszawskiego świata mody – tak zapowiadano tę imprezę. W rzeczywistości było bardzo ciekawie, ale do pokazów mody, które mamy w wyobraźni, rodem z Seksu w wielkim mieście, to jeszcze Warszawie daleko. Uznać mnie można za modową ignorantkę, więc cała moja opinia wypowiadana jest z pozycji ostatnio szalenie popularnej, tj. nie znam się, to się wypowiem(!).

Przez cały czas, a głównie w przerwach między pokazami, które zdawały się być niemiłosiernie długie, można było oglądać stoiska projektantów w showroomie. Kupować można było również! Ale stoiska niestety bardziej wpasowywały się w industrialny charakter SOHO Factory niż miejsca związanego z modą, od tak zwykłe białe boxy z expo.
Piątkowe pokazy dojrzałam tylko początkowe. Najbardziej w pamięci i tak pozostaną niepomalowane i licho uczesane modelki. Ja wiem, wiem to o ciuchy a nie o piękno modelek chodzi. Jednak łatwiej byłoby skupić się na kolekcjach gdybym nie zastanawiała się czy rozplącze się jej ten lekko związany kok teraz czy po obrocie. Minimum lakieru i już byłabym całą uwagą przy ciuchach. Sukienki Aleksandry Markowskiej z jednej strony stalowe i zimne, a z drugiej strony wiosennie zwiewne, całkiem ciekawe. Jeszcze pokaz torebek Barada Sevilla we współpracy z Deni Cler wszystko fajnie, super tylko akurat na nim siedziałam, więc widziałam torebek urywki jedynie.

Cały sobotni wieczór nosił nazwę Fashion Rock i stanowił połączenie koncertów z pokazami mody. Plus dla organizatorów za ten pomysł, w dodatku dochód oddawali na fundację Rak’n’Roll. Z kolekcji, które widziałam na pierwsze miejsce zasługuje The Frock by Kaja Śródka, zielonego pojęcia nie mam kiedy bym taki frak ubrała ale są niesamowite. Pokaz Mozcau nie porwał mnie a nawet nie podciął moich zmęczonych od stania nóg, kolekcja bardzo prosta i ‘czysta’, stąd mój brak większego zachwytu. To zapewne oczekiwania na kolekcje w stylu haute couture Diora, sprawiły, że dużo w mej pamięci nie pozostało, z ciuchów jednak bardziej codziennych. Modowy weekend zakończył się pokazem Alexis Reyna i tu juz bliżej było do tego, czego się spodziewałam. Ubiory abstrakcyjne, okrutnie ciężkie jak na wiosnę. Projektant jest też performerem, więc podczas pokazu pełnił rolę DJ-a. Wszystko zgrywało się w jedną całość dopóki nie nastąpił moment, kiedy modele i modelki przestali chodzić po wybiegu a on nadal grał. Chyba nie zapowiedział tego faktu i część osób zwyczajnie wyszła a po kilku chwilach, prowadząca Ada Fijał nie zważając na nadal grającego Alexisa, zza kulis pożegnała wszystkich przybyłych na Warsaw Fashion Weekend i podziękowała sponsorom, próbując mówić głośniej od muzyki granej przez projektanta.
Kończąc tę ekspercką opinie i relacje z imprezy, zacytuję niezwykle sympatyczne panie, które siedziały niedaleko mnie: „chciałaś liznąć trochę wielkiego świata, wstawaj i chodź dalej na pokaz”. Byłam, polizałam i chętnie wrócę. Wiedza z zakresu najnowszych trendów i mody może być bardzo przydatna i jedynie działać na lepsze ;)

K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz